Wanna numer 29.

Od jakiegoś czasu remontuję sobie mieszkanie, malowanie ścian okazało się bardzo bezmyślnym zajęciem, nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie za to płacą. Dało mi za to wiele czasu na przemyślenia. Pomijając te mroczne, osobiste w których mógłbym zrobić listę ludzi godnych nie-uwagi. Mimo tak ciekawych rozważań, przemknęły mi przez myśl jeszcze inne tematy: to jak zaczyna się kraju ograniczać naszą wolność zgromadzeń, wypowiedzi, wolności prawnej i wyznaniowej. 

Spokojnie, nie będę poruszał tematyki politycznej, jeszcze...póki mam cierpliwość. Jak zawsze będą dużo bardziej trywialne tematy. 

Na początek wolność religijna. Przypomniał mi się ostatnio przypadek Kościoła Latającego Potwora Spaghetti, który oficjalnie chciał się zarejestrować w Polsce jako religia. Niestety nie mógł tego zrobić, bo zgodnie z orzeczeniem biegłych - wiodących religioznawców KLPS nie jest religią. Problem polega w kwestii deum. Zgodnie ze stwierdzeniem biegłych boga trzeba się bać, a więc jeśli bóg nie jest dupkiem, to nie jest bogiem. Ciekawa teoria, osobiście jestem ordynowanym kaznodzieją Dudeizmu i nie mogę nawet starać się o oficjalną rejestrację, bo w zasadzie wyznaję zasady proroka, który chce mieć tylko święty spokój i żeby ludzie byli dla siebie w porządku. Nie ma się czego bać. Nie rozumiem tylko jednego - dlaczego bóg musi budzić strach, Trochę chore, prawda?

Druga rzecz, o której myślę od jakiegoś czasu. to zamiłowanie części społeczeństwa do pierdolenia od rzeczy albo wplatania istotnej informacji w monolog trwający 10 razy tyle, co przekazanie samej informacji (opcja optymistyczna). Szczerze mówiąc, ja po 3-4 zdaniach wypowiedzi, w której nie pada nic istotnego wyłączam przyjmowanie dalszego szumu. Może i to niekulturalne, ale niezależne ode mnie. Jak ktoś krąży wokół tematu nie potrafię się skupić,a potem wszyscy mi zarzucają, że ich nie słucham. Słucham, uważnie, póki słyszę coś użytecznego albo ciekawego. Zbaczasz z tematu i opowiadasz o swojej ciotce 5-tego stopnia ze strony matki i jej problemach z rakiem odbytu w trakcie rozmowy o filozofii Stoików? Przepraszam, ale będę kontynuował rozważania sam, w głowie. 

Z tego mogę w sumie wyprowadzić trzecią kwestię, brak umiejętności zidiociałego społeczeństwa do rozmowy na poważne tematy. Nie potrafię zrozumieć dlaczego, ale w świadomości znacznej części ludzi, nawet z pozoru nieźle wykształconych, poważny temat, to temat nudny. Wydaje się, że powodem takiego stanu "zgąbczenia" mózgów jest łatwość dostępu do informacji. Nie trzeba nic zapamiętywać - bierzesz telefon i sprawdzasz w Google, to czego nie wiesz. Nie potępiam technologii, wręcz przeciwnie, jestem jej zwolennikiem. Potępiam zidiocenie. Człowiek, to leniwy debil. Skoro można coś sprawdzić w 3 sekundy nie ma sensu tego zapamiętywać? Oczywiście, a potem ktoś Cię pyta w trakcie rozmowy co myślisz o twórczości Kałużyńskiego, a Ty nawet nie wiesz kto to jest. Kojarzysz nazwisko, oczywiście przeczytałeś artykuł o nim nawet na Wiki, ale nic nie pamiętasz. Nie poświęciłeś temu tak na prawdę jednej myśli. "Wpada jednym uchem, a wypada drugim", to już trochę przestarzałe powiedzenie. Wydaje mi się, że teraz powinno to brzmieć "wpada jednym okiem, a wypada drugim". 

Niestety, to wszystko sprawia, że ludzie są kurewsko nudni i tak popularne teraz oglądanie seriali jest zdecydowanie ciekawsze, niż większość rozmów w jakie można się zaangażować w swoim życiu.

Tym optymistycznym akcentem zachęcam do obejrzenia kogoś inteligentnego. Zamiast zwyczajowego dobrego kawałka muzyki, będzie dobry kawałek monologu.


Komentarze

Popularne posty