Wanna numer 18.
Za szczęście się płaci. Nie wiem dokładnie za co zapłaciłem, ale cena zupełnie mi się nie podoba i niestety nie jest negocjowalna najwidoczniej.
Dzisiaj jednak o działaniu logicznego, racjonalnego myślenia i myśli wynikających z uczuć.
Znowu wszystko przewróciło się i leży w moim życiu w Jej kwestii, więc emocje jakie targają moją zbolałą dzisiaj głową są bardzo sprzeczne. Z jednej strony odczuwam silną potrzebę zadzwonienia do Niej albo napisania, żeby tylko tego kontaktu nie stracić. Z drugiej wiem doskonale, że nic to nie da, sprawa skończona, dziękuję, dobranoc. Ale najwidoczniej ludzki umysł jest zbudowany jako masochista, bo jedyna myśl jaka bardzo wyraźnie przebija się przez poranne mgły kaca, to "A może jednak coś się da zrobić? Może zmieni zdanie?".
Jak bardzo sadystycznym trzeba być, żeby zbudować mózg, który sam siebie i broni i katuje? Mój mózg myśli racjonalnie jedno, to którego powinienem słuchać, to co podpowiada dupkowata część mnie, która stara się utrzymać przy życiu całą resztę. Natomiast przez zwykłą chemię krążącą w nim dodatkowo myśli coś zupełnie przeciwnego, co przez tą racjonalną część oceniane jest jako autodestrukcyjne pierdolenie zbolałego, zamroczonego umysłu.
A najzabawniej się robi kiedy jeszcze musisz się spotkać chociaż na chwilę. I masz ochotę przytulić, pocałować i usłyszeć, że przecież wszystko ok, to tylko było jakieś niedopowiedzenie i jednak chciałaby spędzać z Tobą więcej czasu, niestety takie rzeczy zdarzają się chyba tylko w filmach, w każdym razie ja się nie spotkałem z tym osobiście.
Dzisiaj krótko. Fascynujące jest jak bardzo umysł chce się bronić przed sytuacjami w których potencjalnie może zostać zwichrowany, a z drugiej strony sam pcha się w takie sytuacje licząc, że coś będzie inaczej. Trochę zalatuje definicją szaleństwa z Far Cry 3. :P
A na koniec coś mądrego...
Dzisiaj jednak o działaniu logicznego, racjonalnego myślenia i myśli wynikających z uczuć.
Znowu wszystko przewróciło się i leży w moim życiu w Jej kwestii, więc emocje jakie targają moją zbolałą dzisiaj głową są bardzo sprzeczne. Z jednej strony odczuwam silną potrzebę zadzwonienia do Niej albo napisania, żeby tylko tego kontaktu nie stracić. Z drugiej wiem doskonale, że nic to nie da, sprawa skończona, dziękuję, dobranoc. Ale najwidoczniej ludzki umysł jest zbudowany jako masochista, bo jedyna myśl jaka bardzo wyraźnie przebija się przez poranne mgły kaca, to "A może jednak coś się da zrobić? Może zmieni zdanie?".
Jak bardzo sadystycznym trzeba być, żeby zbudować mózg, który sam siebie i broni i katuje? Mój mózg myśli racjonalnie jedno, to którego powinienem słuchać, to co podpowiada dupkowata część mnie, która stara się utrzymać przy życiu całą resztę. Natomiast przez zwykłą chemię krążącą w nim dodatkowo myśli coś zupełnie przeciwnego, co przez tą racjonalną część oceniane jest jako autodestrukcyjne pierdolenie zbolałego, zamroczonego umysłu.
A najzabawniej się robi kiedy jeszcze musisz się spotkać chociaż na chwilę. I masz ochotę przytulić, pocałować i usłyszeć, że przecież wszystko ok, to tylko było jakieś niedopowiedzenie i jednak chciałaby spędzać z Tobą więcej czasu, niestety takie rzeczy zdarzają się chyba tylko w filmach, w każdym razie ja się nie spotkałem z tym osobiście.
Dzisiaj krótko. Fascynujące jest jak bardzo umysł chce się bronić przed sytuacjami w których potencjalnie może zostać zwichrowany, a z drugiej strony sam pcha się w takie sytuacje licząc, że coś będzie inaczej. Trochę zalatuje definicją szaleństwa z Far Cry 3. :P
A na koniec coś mądrego...
Komentarze
Prześlij komentarz